piątek, 19 grudnia 2014

"Podróż do Betlejem"

Joanna Solan

Czas Adwentu to czas przygotowania na spotkanie z nowonarodzonym Synem Bożym. Robimy zakupy, porządkujemy dom i pieczemy ciasta. Przedświąteczna gonitwa nie zawsze pozwala nam skupić się na poznaniu historii związanej z narodzeniem Jezusa Chrystusa. 




Ciekawą propozycją na adwentowy czas jest wycieczka do miejscowości Zakościele na niezwykłe interaktywne widowisko świąteczne “Podróż do Betlejem”. Na wydarzenie to zaprosiłam dzieci w różnym przedziale wiekowym – od 5 do 13 lat. Miejscowość Zakościele położona jest 120 km od Warszawy. Jednak droga szybko upłynęła, gdyż większość trasy pokonaliśmy wygodnymi autostradami. Poza tym w samochodzie mieliśmy okazję porozmawiać o zbliżającym się Bożym Narodzeniu, tradycjach wigilijnych i ulubionych, świątecznych potrawach.



Po przybyciu na miejsce naszą “podróż do Betlejem” rozpoczęliśmy od koncertu kolęd i pastorałek. Po jego zakończeniu przenieśliśmy się w czasie o 2000 lat wstecz. Wcieliliśmy się w rolę pielgrzymów, którzy wędrują do Betlejem na spis powszechny. Przechodząc przez różne punkty podczas swojej podróży poznaliśmy historię związaną z narodzeniem Jezusa Chrystusa, taką jak:
- Zwiastowanie Maryi,
- Nawiedzenie Świętej Elżbiety,
- Rozważania Mędrców,
- Spisek Heroda.



Stroje aktorów oraz wystroje odwiedzanych miejsc pomogły nam poczuć atmosferę panującą podczas narodzin Mesjasza. Całe wydarzenie rozgrywa się w malowniczo położonym ośrodku nad brzegiem rzeki Pilicy.

“Podróż do Betlejem” trwa półtorej godziny, a wstęp na nią jest wolny. Widowisko to można jeszcze zobaczyć: 19, 20, 21 grudnia 2014 r. oraz 3, 4, 5, 6 stycznia 2015 r. w godzinach 16.00-19.00. Więcej szczegółów na stronie www.dobetlejem.pl



Wszyscy uczestnicy wycieczki byli bardzo zadowoleni z „Podróży do Betlejem”. Najmłodsze dzieci przez dłuższą chwilę myślały, że rzeczywiście dotarliśmy do miejsca narodzin Jezusa. Podczas podróży do domu rozmawialiśmy o tym, co na nas wywarło największe wrażenie. Obiecaliśmy sobie, że wrócimy do Zakościela za rok.

Serdecznie polecam.

Fot.: www.facebook.com/dobetlejem/photos_stream


środa, 17 grudnia 2014

Chcesz pomóc dziecku w wyrażaniu i kontroli własnych emocji?


Sylwia Jabs

Drodzy Rodzice, jeśli zauważyliście, że Wasze dzieci:
• doświadczają trudności w funkcjonowaniu w grupie rówieśniczej,
• mają problem z nawiązywaniem i utrzymywaniem relacji społecznych,
• potrzebują wsparcia w rozwijaniu umiejętności społecznych,
• potrzebują pozytywnych doświadczeń w kontaktach z dziećmi,
• nie potrafią zapanować nad złością,

to pomocy możecie szukać w grupie terapeutycznej w Poradni Bona Verba.


Pedagog Agnieszka Biela prowadzi zajęcia, których celem jest:
- kształtowanie poczucia własnej wartości,
- rozwój adekwatnej samooceny,
- nawiązywanie relacji z rówieśnikami i osobami dorosłymi,
- rozwijanie umiejętności aktywnego słuchania,
- kształtowanie umiejętności współpracy w grupie oraz rozwiązywania konfliktów,
- korygowanie zachowań asertywnych,
- rozwijanie umiejętności rozpoznawania, nazywania i kontroli emocji,
- wykształcenie umiejętność nazywania stanów emocjonalnych drugiego człowieka i szanowania zdania odrębnego.

Zajęcia kierowane są w szczególności do dzieci z Zespołem Aspergera, ADHD, ADD.
Trwają 90 min., i odbywają się w każdą środę.

Więcej informacji na www.bonaverba.edu.pl



Agnieszka Biela, pedagog, ukończyła Kurs Trenerski w obszarze profilaktyki i socjoterapii agresji i przemocy metodą Treningu Zastępowania Agresji ART oraz kursy prowadzone przez Państwową Agencje Rozwiązywania Problemów Alkoholowych i Fundację ETOH. Doświadczenie zawodowe zdobyła w Zakładzie Poprawczym dla Nieletnich, Domu Dziecka oraz klubie socjoterapeutycznym Caritas A.W. Obecnie prowadzi Trening Umiejętności Społecznych i Kontroli Złości dla dzieci w Poradni Sukces na Ursynowie w Warszawie. Prywatnie szczęśliwa mama 3 dzieci.

Fot. bonaverba.edu.pl

czwartek, 11 grudnia 2014

I gdzie tu logika?

Anna Brzostek

Do napisania tej refleksji skłoniła mnie pewna dyskusja na Facebooku. Dyskusja dotycząca bojkotu pewnej znanej księgarni, która do promocji swojego wizerunku i zwiększenia sprzedaży użyła w kampanii Bożonarodzeniowej, twarz osoby chlubiącej się z zabicia kilkorga swoich nienarodzonych dzieci oraz satanisty.



 W dyskusji padły głosy czy przypadkiem nie kupujemy biletów w kiosku, który sprzedaje inne niemoralne pozycje, oraz czy nie powinniśmy nieść Chrystusa do owej księgarni, bo kto to zrobi jak nie my? W przypadku kiosku szczerze powiedziawszy wybór mam słaby, bo mogę co najwyżej jechać na gapę.

A z drugiej strony czy niesienie Chrystusa do owej księgarni oznacza, że muszę tam kupować? Czy może właśnie przesłanie tam tysięcy listów, i maili oraz zaprzestanie tam zakupów przed Świętami oznacza danie świadectwa, że nie godzę się nie opluwanie Bożego Narodzenia.

Wysunęłam w tej dyskusji porównanie, że na kawę zasadniczo pewnie można iść do burdelu, ale można iść także do kawiarni. Dlaczego mam moimi pieniędzmi wspierać coś co jest jednoznacznie złe moralnie? Owszem można w tej księgarni kupić także książki wartościowe, a nawet zapewne katolickie. Ja jednak wolę dać zarobić komuś co do kogo przynajmniej nie mam takich wątpliwości.

A że nie wszystkie sytuacje będące pozorem zła jestem w stanie wychwycić? Bo i taki "zarzut" padł w tej dyskusji. Na pewno nie wszystkie. Tych jednak co zauważam, nie mogę zignorować. I nie rozumiem podejścia, że wszystko da się wytłumaczyć niesieniem Chrystusa (także kawę w burdelu bo i takie głosy się momentalnie pojawiły). Bo zbliżamy się wówczas do absurdu. Protestujmy na miarę naszych możliwości, módlmy się za tych co uwłaczają naszym wartościom, a nie przyzwalajmy na wszystko przyklejając do tego łatkę wyższych celów, ewangelizacji. Niestety, ale zło trzeba zdusić w zarodku, a nie rozwijać źle pojętą tolerancję.

Ks. Piotr Pawlukiewicz powiedział kiedyś w jednym z kazań, że jeśli ktoś nakręciłby film o Twojej mamie, w którym by ją opluto i zeszmacono (ale to przecież tylko taki wyraz ekspresji artystycznej, prawda?), to byś zaprotestował, powiedział, że to ohydne i nie chciał tego oglądać. A kiedy ktoś pluje na Twoje wartości, na Twój Kościół, to wiele osób (nawet niestety w katolickich kręgach) mówi, że trzeba być tolerancyjnym i każdy jest wolny. Jaka w tym logika?












środa, 10 grudnia 2014

Obowiązki mogą być lżejsze!

Maria Sowińska


Wiadomo - dom to kilka etatów w jednym dla gospodyni. Wiadomo - doba ma 24 godziny a i pospać trzeba. Tymczasem obowiązek goni obowiązek, czasem dogania. Wtedy np. jednocześnie przepytujemy z angielskiego, mieszamy gulasz i kołyszemy niemowlę.
Nie myśl drogi czytelniku, że podam receptę na odjęcie balastu z codzienności w sensie dosłownym. Prawda jest taka, że nie możemy sobie ot tak odpuścić części obowiązków. Są sposoby, aby lepiej zorganizować dzień, nie brać wszystkiego na siebie, ale o nich była już mowa na naszym blogu w tekście Anny Brzostek Zarządzanie czasem.
Chcę powiedzieć o czynnikach innego gatunku, które sprawiają, że brzemię staje się lżejsze.

SENS

Jeśli uzmysłowię sobie, że te moje monotonne, powtarzane dzień w dzień czynności są ważne i potrzebne, poczuję się odpowiednią osobą na właściwym miejscu. Dumną, bo beze mnie świat (co prawda ten nasz prywatny mikro-, ale jednak świat)się zawali. Jeśli dostrzegę ten sens, może przestanę zamęczać siebie oraz domowników utyskiwaniem, że znowu centymetr kurzu, nieobrane ziemniaki i td. (Chciałam dopisać stertę brudnych naczyń, ale przecież mam pewien sprzęt domowy – zmywarunię).




DOCENIANIE

Ten sens łatwiej zauważyć, jeśli jest się docenianym. To niby takie banalne, ale jak usłyszę, że świetnie sobie radzę, że piekę najpyszniejszą pizzę, że to wspaniale, że znajduję czas na poczytanie dzieciom książki, rosną mi skrzydła u ramion. Dlatego, Drodzy Mężowie, jeśli to czytacie, zauważcie dziś, co zrobiły wasze żony i pochwalcie je. Najlepiej za konkretną rzecz:)
Być docenianą to nie wystarczy. Ja, żona, też muszę zauważać, doceniać trud głowy rodziny i wyrażać swoje uznanie. Mam wtedy poczucie, że tworzymy zgrany zespół. Mimo że przez ileś godzin doby trudzimy się każde na swój sposób, oddzielnie, to jednak mamy wspólny cel: dobro rodziny. Licytowanie się, kto zrobił więcej i lepiej nie czyni codziennych obowiązków łatwiejszymi!


MIŁOŚĆ

Na koniec najważniejszy czynnik. Miłość. Porzućmy poczucie obciążającego przymusu. Wybrałyśmy miłość – czynienie dobra dla innych jako sposób na życie. Wybrałyśmy małżeństwo i macierzyństwo. Jeśli będziemy działać z miłością i z miłości, to nasz codzienny trud stanie się piękny i całkiem znośny. Uświadamiajmy to sobie co dzień podkasując rękawy i wkładając fartuchy. Nie zapominajmy o życzliwości, uśmiechu, kiedy dajemy bliskim swój czas i siły.

środa, 3 grudnia 2014

TEN ADWENT…


Marta Dzbeńska-Karpińska


Ten Adwent będzie inny niż wszystkie. Dowiedziałam się z tegorocznych, mocnych, jak zawsze, rekolekcji o. Adama Szustaka, że Adwent to NIE OCZEKIWANIE, że słowo Adwent znaczy PRZYCHODZENIE. Bóg przychodzi. 

To zmienia postać rzeczy, bo do tej pory rok rocznie oczekiwałam na wieczór 24 grudnia i zawsze mi się wydawało, że mam wystarczająco dużo czasu. A okazuje się, że nie wiadomo. Bo skoro Pan przychodzi, to może przyjść w każdym momencie.



Więc zaczęłam się starać o gotowość w każdej chwili.

Zamiast czekać na nie wiadomo kiedy zgłosiłam się na ochotnika, żeby zawieźć synka na Roraty. Przy okazji sprawiłam wielką przyjemność mężowi… 

Pobudka 5.00. Zimno, ciemno i zachwyt mojego 7-latka z pierwszego w tym roku śniegu i nowiutkiego lampionu. Ten zachwyt ogrzewa moje serce i zziębnięte ręce zgarniające z samochodu czyściutki biały puch. A potem pędzimy wyludnionymi ulicami. Na dworze wciąż ciemno i zimno, ale z okien kaplicy bije mocny, ciepły blask. Wygląda to tak pięknie, że przypominają mi się zagraniczne kartki z życzeniami, jakie dostawaliśmy gdy byłam dzieckiem. Na tych kartkach były jaśniejące kościoły na tle ciemnego, uśpionego krajobrazu. Zachwycające jak w bajce, w której nigdy - aż do tego poranka - nie udało mi się znaleźć.

Potem jest tylko piękniej i lepiej. Spodziewałam się Mszy ekspresowej, a trwała prawie godzinę. Z kazaniem adresowanym do dzieci. Z Komunią Świętą, do której przystąpili niemal wszyscy zgromadzeni. Z rozmową siostry katechetki z uczniami. Patrzę jak mój syn wyciąga w górę rękę, bo zna odpowiedzi na wszystkie pytania: o świecę roratkę, wieniec adwentowy… Patrzę i serce mi rośnie, uśmiecham się – to jego pierwsze Roraty w życiu. I moje też.

Nie czekaj. Tu i teraz z podniesioną głową wypatruj Tego, który przychodzi.




POLECAM: Tegoroczne internetowe rekolekcje adwentowe pt. Plaster Miodu: http://www.langustanapalmie.pl/plaster-miodu