No właśnie... jak to jest z nami, z nami Polakami... z naszym patriotyzmem, chęcią obrony kraju, rodziny?
Dlaczego ten temat... dziś obejrzałam "Czas honoru"... zryczałam się jak bóbr... wielu powie I CO Z TEGO? No właśnie... i co z tego? Mamy swoje życie, swoje sprawy... jesteśmy zagonieni... często zapominamy, że coś obiecaliśmy drugiemu człowiekowi, a co dopiero mówić o Ojczyźnie... przecież to takie puste słowo... co ono oznacza? zrywy narodowo-wyzwoleńcze? Po co? Przecież to nas nie dotyczy... możemy służyć ojczyźnie w inny sposób...
Jakiś czas temu pojawiły się w sieci komentarze, że po co dzieci uczyć historii... po co wtłaczać im do głów agresję... przecież wszystkie sprawy można rozwiązać pokojowo... ano można... ale tylko z tymi, którzy takowych rozwiązań oczekują...
A jeśli do naszego kraju wtargną siły zbrojne obcego państwa, to co? Będziemy siedzieć i patrzeć i rozmawiać z nimi pokojowo? My ze stoickim spokojem, będziemy przemawiać do kogoś, kto stoi przed nami z karabinem, pistoletem...
I proszę nie myśleć, że ja rysuję czarny scenariusz. Co to, to nie... Tylko dla mnie te wszystkie dywagacje na temat pokojowych rozwiązań, bez dopełnienia, że w razie czego to jednak trzeba walczyć, są bez sensu... Kiedyś Ojczyzna była ważna... w domach rodzinnych jedną z podstawowych wartości, była miłość do Polski... dzięki temu tylu wspaniałych ludzi podjęło ryzyko i walczyli nie tylko o Warszawę, ale przede wszystkim o wolną Polskę... a my co? A my patrzymy, jak nasze pokolenie zaprzepaszcza wszystko, co zbudowali nasi przodkowie... gro dorosłych nie mówi dzieciom nic o historii naszego kraju... o tym, że możemy być dumni, że w sytuacji zagrożenia, nasi dziadkowie, babcie, nie chowały głowy w piasek, tylko szli walczyć... nie tylko dla siebie... ale dla nas... dla dzieci, wnuków, prawnuków... o wolną Polskę...
Warto uczyć dzieci czym jest Polska, czym jest patriotyzm, miłość do Ojczyzny, poświęcenie. Oby to nigdy nam nie było potrzebne... Ale gdyby jednak, to żeby się nie okazało, że nasze pokolenie już jest za stare do walki, a młode... a młode pokolenie ucieknie z tego kraju, bo to nie ich sprawa... niech starzy walczą... obudźmy się, zanim nie będzie za późno...
Dobrze napisane,
OdpowiedzUsuńWojna to oczywiście straszna sprawa, chaos i anomia, nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie gloryfikował wojny dla samej wojny. Problem w tym, że pacyfizm nie jest żadną alternatywą, do wojny, odmiennie niż do tanga, nie potrzeba wcale zgody obu stron.
Dla tego od czasu do czasu trzeba zabijać, choć to straszne zajęcie. Albo przynajmniej być na to przygotowanym...słabość w stosunkach międzynarodowych jest traktowana ZAWSZE jako zachęta do ekspansji...
Jak zwykł był mawiać Książę do Machiavellego:
"komu brak oręża, marna tego dola
przekonał się o tym wasz Savonarola
gdy na stosie skwierczał w sposób dość niemiły
co warte idee, kiedy braknie siły...
Mnie zaś szczęście sprzyja i nie grożą stosy
a lud jest mi wierny, bo mam wojska dosyć!"