Marcin Bąk
Kiedy byłem jeszcze bardzo małym chłopcem, moja Babcia opowiadała mi o czasach wojny i Powstania Warszawskiego. Mówiła między innymi o tym, że zanim rozpoczęły się walki, kupiła na targu koguta i trzymała w domu. I ten kogut najpierw chodził po podwórku a potem ze strachu uciekł do domu. Gdy zaczęły dochodzić odgłosy eksplozji wpadł do wanny pełnej wody i się utopił…
Babcia opowiadała też o tym, jak trudno było zdobyć węgiel by ugotować na kuchni obiad… Zupełnie tego nie rozumiałem, przecież babci mieszkanie znajduje się na pierwszym piętrze, nie ma tam żadnego podwórka a z węglem nie byłoby co robić – jest przecież kuchnia gazowa.
– No tak, ale w czasie wojny mieszkaliśmy w innym domu na warszawskich Bielanach, gdzie mięliśmy kawałeczek ogródka, był piec kaflowy i kuchnia opalana węglem – usłyszałem od babci. Wtedy chyba zrozumiałem, że to, co widzimy dzisiaj, nie zawsze było takie samo. Wówczas też zacząłem interesować się historią, czyli naszymi dziejami.
Rupiecie czy ważne pamiątki?
W każdym domu możemy znaleźć jakieś stare przedmioty, które do niego nie pasują. Nowoczesny telewizor plazmowy stoi na starej podstawie od maszyny do szycia firmy singer z przed stu lat. W rodzinnym albumie obok zdjęć z wakacji można znaleźć także czarno-białe fotografie przedstawiające naszych dziadków i pradziadków – osoby, które często nie żyją od lat. Gdzieniegdzie na ścianie, w wyeksponowanym miejscu wisi lekko poszczerbiona szabla. Tata nie pozwala jej mamie przewiesić w inne, mniej widoczne miejsce, bo „to pamiątka po moim dziadku, był ułanem w 14 pułku”.
Wszystko to, co nas otacza, to, co nas spotyka, to, o czym rozmawiamy i przedmioty, którymi się posługujemy – mają swoją przeszłość, swoją przyczynę oddaloną od nas w czasie. Patrzeć na otaczający nas świat i mówić, że istnieje on tylko tu i teraz, to trochę tak, jakby podziwiać kwitnący kwiat wiśni, ale nie dostrzegać, że rośnie on na gałązce, która wyrasta z pnia a ten ma potężne, głęboko w ziemie zapuszczone korzenie.
Opowiadacze historii – strażnicy wiedzy!
Ludzie w dawnych czasach rozumieli to lepiej niż dzisiaj. Wiedza o przeszłości była bardzo ceniona i przekazywana jako skarb. Najczęściej zajmowali się tym starsi przedstawiciele rodzin: babcie i dziadkowie opowiadali swoim wnukom historie ze swojego dzieciństwa oraz opowieści jeszcze starsze, które sami kiedyś usłyszeli. Były to zarówno dzieje rodziny, przygody, które spotkały jakiś zasłużonych członków rodu, jakieś fantastyczne legendy, opowieści o duchach i ukrytych skarbach. Większość dawnych legend to właśnie część starej wiedzy przekazywanej w rodzinach przez pokolenia.
W wielu krajach wiedzę o przeszłości uznawano za tak cenną, że nie zapisywano jej w księgach, lecz w całości uczono się jej na pamięć. Tak było w dawnej Galii, ojczyźnie komiksowego Asterixa. Najmądrzejszymi przywódcami Galów byli druidzi – kapłani i filozofowie. To oni właśnie odpowiadali za wychowanie młodzieży i przekazywanie wiedzy o historii. Ich nauka trwała 20 lat – w tym czasie na pamięć musieli opanować wiedzę o przeszłości własnego plemienia, historie bohaterów i królów, mity o bogach, dzieje rodzin wodzów. Od nich, tych mądrych opowiadaczy, uczyli się młodzi Galowie.
Kroniki – księgi dziejów – historia jak oręż
Z czasem ludzie coraz częściej jednak zapisywali wiedzę o przeszłości w księgach, księgi takie nazywano kronikami a ich autorów – kronikarzami. Najsłynniejszym kronikarzem Polski, pierwszym, który zapisał (po łacinie) najstarsze dzieje pierwszych jej władców był nieznany z imienia zakonnik, zwany Galem Anonimem. To jego opisom zawdzięczamy historie o pierwszych władcach Polski, legendy o Piaście Kołodzieju i szereg innych, cennych informacji.
Wiedza o przeszłości potrafi być też bardzo potężną bronią, dzięki tej broni, wspólnota ludzka ma siłę trzymać się razem i przeciwstawiać różnym zagrożeniem, które niesie los. Myśl o tym, że jesteśmy jedną rodziną, że mamy wspólną przeszłość, zawsze pomaga w trudnych chwilach. Doskonale zdają sobie z tego sprawę wszelkiego rodzaju państwa zaborcze, które chcą ustanowić swoje rządy nad podbitym krajem. Tak samo było w polskiej historii, gdy nasi przodkowie znajdowali się pod zaborami obcych państw. Zaborcy, którzy nie chcieli by Polacy mieli własne państwo i sami o sobie decydowali, zabraniali dwóch rzeczy: posiadania broni i uczenia dzieci historii własnego narodu. Wiedzieli, że ta wiedza będzie stanowić potężną siłę. Właśnie w takich czasach istniało największe zainteresowanie poznawaniem własnej przeszłości.
Młodzi ludzie spotykali się w prywatnych mieszkaniach podczas tak zwanych kompletów. Była to tajna szkoła, ukryta przed okupantami. Nauczyciele, korzystając z ukrywanych książek albo i z własnej pamięci, przekazywali uczniom wiedzę o naszych dziejach. Było to zadanie niebezpieczne. Należało znaleźć czas (zarówno dla siebie jak i dla uczniów) i miejsce (najczęściej w prywatnych domach, niby na imieninach albo na spotkaniu przy grze w karty). W czasie II wojny światowej, za tajne nauczanie historii Polski groziły srogie kary i dla nauczycieli i dla uczniów. Ci, którzy decydowali się zdobywać w ten sposób wiedzę o historii poświęcali bardzo wiele.
To nie zmieniło się również w naszych czasach. Na szczęście nie grożą nam w tej chwili wojny lub zabory, żyjemy w Polsce, której nikt nam nie chce zabrać. Jednak wiedza o przeszłości jest wciąż cenna i nadal warto ją zdobywać. Szkoła to tylko jedno z miejsc, gdzie możemy się uczyć historii. Dużo ciekawych opowieści mają do przekazania nasi rodzice a jeszcze więcej – dziadkowie. W każdej bibliotece znajduje się dział książek historycznych, wiele kanałów telewizyjnych pokazuje całkiem dobrze zrealizowane filmy o przeszłości. Ślady historii są tak naprawdę wokół nas – ruiny zamków, stare obrazy, pamiątkowe fotografie, legendy, zapomniane nazwy ulic. Musimy się tylko uczyć słuchać opowieści, jaka chcą nam przekazać.
Foto: Marcin Bąk, Paulina Jędruszak-Szczuczko
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze nie na temat, obraźliwe i naruszające zasady kultury wypowiedzi będą usuwane.