Anna Brzostek
Kiedy zbliżał się nieubłaganie czas pójścia naszych dzieci do przedszkola, w mojej głowie zaczęły mnożyć się wątpliwości. Co takiego zyskają dzieci w tym osławionym przedszkolu, czego nie będą w stanie zdobyć będąc ze mną w domu? Tym bardziej, że miałam w planach zostanie z najmłodszą latoroślą w domu.
Po zrobieniu wewnętrznej analizy, nijak nie chciało mi wyjść, że przedszkole jest korzystniejsze. Co więcej codzienna logistyka spoczęłaby na mnie i w sumie pół dnia spędziłabym wożąc i odbierając dzieci. Do tego dochodził coraz głośniejszy głos w sercu mówiący mi, że chcę iść drogą edukacji domowej, czemu mąż ochoczo przyklasnął.
Kiedyś przedszkole było taką przechowalnią, ktoś nie miał wyjścia, bo warunki go zmuszały do powrotu do pracy, wówczas zapisywał dziecko do przedszkola. Teraz, nie wiem zupełnie czemu, uważa się, że jest to jakiś cudowny wynalazek, coś bez czego dziecko pozostanie dzikie, niewykształcone, zacofane i w ogóle. Wręcz ludzie się dziwią, jak to, dzieci nie chodzą do przedszkola? Tak jakby to było jakieś ogromne błogosławieństwo, coś bez czego dziecko jest bardzo pokrzywdzone.
Padają dwa koronne argumenty - a co z socjalizacją? (fakt, codziennie rano zamykam dzieci w klatce i poza mną nikogo cały dzień nie widzą;-) oraz "puścisz dzieci do przedszkola, będziesz miała święty spokój". Przy tym drugim to już w ogóle ręce mi opadają.
Od czego ja niby mam mieć śwęty spokój? Od własnych dzieci, które kocham?
A czy ja jestem jakimś więźniem, co nie może nawet na herbatę z koleżanką bez dzieci pójść? Poza tym ja naprawdę lubię spędzać z nimi czas, bawić się z nimi, obserwować jak uczą się nowych rzeczy, chodzić do muzeów, teatru, do znajomych mających dzieci w ED (lub nie), jeździć na wycieczki, rozmawiać z nimi, pokonywać trudności. Mogę dostosowywać czas nauki do chęci dzieci. Akurat nasze dzieci są rannymi ptaszkami i często mają ogromny zapał tuż po wstaniu, czyli ok 5.30 rano, czasem o 7 mej czy 8ej. A ja z radością im wtedy towarzyszę. Inne dzieci wolą pospać i uczą się w ciągu dnia lub wieczorem.
Owszem, czasem, a pewnie i często rodzic nie ma wyboru. My jednak stwierdziliśmy, że nawet kosztem skromniejszego życia, warto by dzieci uczyły się w domu.
I choć miałam wiele obaw przed tą decyzją (czy sobie poradzę, czy będę umiała zdyscyplinować dzieci, czy ich nie uwstecznię itp.), to z chwilą jej podjęcia dostałam potężnego kopa motywacyjnego. Każdy dzień jest inny, codziennie robimy coś innego, żaden plan nas nie wiąże, często dzieci wpadają na jakiś pomysł rano i dalej idziemy tym tropem. Czy to byłoby możliwe gdyby dzieci przez większą część dnia były w przedszkolu? Kto miałby wpływ na ich wychowanie? Nawet ilość kontaktów towarzyskich byłaby znacznie mniejsza, że tak o osławionej socjalizacji wspomnę.
Nasze doświadczenia w ED są na razie skromne, zerówkowe. Dalej mam obawy, bo przecież za rok przyjdzie zmierzyć się z pierwszą klasą i egzaminem. Jako rodzic pewnie będę przeżywać bardziej niż dziecko. Nie zmieniłabym jednak tej decyzji. Widzę wiele pozytywnych owoców.
I choć bywa trudno, bo czasem ktoś nie chce, ktoś się obrazi, to jedno mogę powiedzieć - była to jedna z lepszych decyzji jakie w naszym małżeństwie podjęliśmy.
Brawo
OdpowiedzUsuńPrzeżywałam dokładnie takie same wątpliwości i rozterki jak Ty. Ba, nawet moja starsza córka poszła na rok do przedszkola (po czwartych urodzinach) bo chciała się przekonać, czy będzie jej to odpowiadać. Ja byłam wykończona dostosowywaniem wszystkiego (włącznie z drzemkami młodszej) do godzin dostarczania i odbierania starszej. Ona była emocjonalnie wykończona, hałasem, ilością sytuacji konfliktowych na jakie była wystawiona oraz trzymaniem fasonu, żeby nie podpadać a w domu puszczały jej nerwy i był armagedon. Poza tym, że trochę się rozgimnastykowała na zajęciach z instruktorką taekwondo i nauczyła kilku wierszyków i piosenek, to chyba nic konstruktywnego i rozwijającego ją tam nie spotkało.
OdpowiedzUsuńJuż zanim córka poszła do przedszkola planowałam ED to doświadczenie wszystkich nas przekonało, że to jednak lepsze rozwiązanie niż zerówka. Więc jesteśmy w zerówce ED i mam mocne postanowienie zrealizować tak podstawówkę, nadzieję, że uda się i gimnazjum i marzenie, że dojedziemy w tym trybie do matury.
Większość matek co jest w domu i tak posyła swoje dzieci do przedszkola.
OdpowiedzUsuńA co będzie jeśli trzeba będzie pójść do tej pracy? Bo różnie to w życiu bywa.Szybkie szukanie przedszkola albo opiekunki lub podrzucanie do babci.
OdpowiedzUsuńI koleżanki mają rację.
OdpowiedzUsuń