piątek, 28 listopada 2014
Powstanie Listopadowe – albo triumf albo….No właśnie?
Marcin Bąk
Przywykliśmy patrzeć na zryw Polaków z listopada 1830 roku przez filtry złożone z „Warszawianki”, „Nocy Listopadowej” Wyspiańskiego, utworów Słowackiego i Mickiewicza – jednym słowem bogatej spuścizny polskiego romantyzmu, który zresztą miał niemały wpływ na same Powstanie. Warto jednak od czasu do czasu zastanowić się na chłodno – jakie były przyczyny, a przede wszystkim jakie długofalowe skutki tego zrywu.
Powstanie – czy Rewolucja?
Mówi się potocznie, że Powstanie było jednym z wielu powstań narodowych wymierzonych w zaborców, a jego celem odzyskanie niepodległości utraconej ostatecznie przez Polaków w wyniku III rozbioru Rzeczypospolitej. Czy słusznie?
W niedługi czas po Rozbiorach przez całą Europę przewaliła się fala rewolucyjna, będąca efektem Rewolucji Francuskiej, a także następujące po niej wojny napoleońskie. Podczas owych wojen powstał dziwny twór, noszący nazwę Księstwa Warszawskiego, będący namiastką dawnej Polski. Kongres Wiedeński w 1815 roku usankcjonował nowy podział kontynentu, powstało także nowe państwo – Królestwo Polskie, z carem Rosji, jako polskim królem. Królestwo miało swoją konstytucję, swoją armię – nawiasem mówiąc najlepiej wyszkoloną armię Europy, polskie urzędy, szkolnictwo, skarb, pieniądze. Było więc państwo polskie – fakt, że okrojone, bez ziem zabranych na wschodzie, rządzone przez władcę, który nie dla wszystkich był legalnym królem – ale było!
W tym samym czasie, gdy rząd Królestwa usiłował w trudzie podnosić kraj ze zniszczeń po wojnach napoleońskich Europę przenikały nici spisków rewolucyjnych. Przeróżne organizacje, najczęściej powiązane z wolnomularstwem, starały się na całym kontynencie wywrócić zaistniały porządek rzeczy: obalać władzę królów, podważać autorytet Kościoła, wprowadzać nowy, rewolucyjny porządek. Również w Polsce organizacje te miały swoich przedstawicieli – w szkole uczymy się o majorze Walerianie Łukasińskim, założycielu Wolnomularstwa Narodowego. Czym miało się owo wolnomularstwo zajmować? Najczęściej uczy się nas, że „walką o odzyskanie niepodległości”. Przecież Polska, jak powiedzieliśmy wcześniej – istniała. Wolnomularstwo Narodowe, podobnie jak inne organizacje tego rodzaju, miały przede wszystkim wywracać obecny porządek rzeczy, czyli – wywoływać Rewolucję.
Wybuch Powstania
Samo Powstanie wybuchło w momencie zgoła nieoczekiwanym. Nie stało się przecież nic, co usprawiedliwiałoby spontaniczny ruch zbrojny przeciwko królowi Polski. Trzeba jednak pamiętać, że Zachodnia Europa wrzała w 1830 roku od rewolucyjnych uderzeń. W lipcu wybuchła w Paryżu rewolucja skierowana przeciwko władzy Burbonów, na jej czele stali weterani jeszcze z czasów Wielkiej Rewolucji, między innymi stary już La Fayette. W Belgii wybuchła rewolucja w sierpniu. Niepokoje i próby destabilizacji występowały w krajach niemieckich i włoskich.
Wszędzie dawało się zauważyć, że ostrze rewolucji skierowane jest zgodnie ze starą masońska zasadą z jednej strony przeciwko władzy świeckiej – z drugiej przeciwko władzy duchowej Kościoła, owego „przesądu”, który należało zwyciężyć. Car Rosji był jednym z gwarantów zachowania ładu europejskiego. Na wieść o rewolucyjnym wrzeniu zaczął czynić przygotowania do zbrojnej interwencji, która miała w założeniu wspomóc chwiejące się zachodnie monarchie i ukrócić rewolucję. Częścią sił zbrojnych Imperium Rosyjskiego była armia Królestwa Polskiego, dowodzona przez carskiego brata, wielkiego Księcia Konstantego. Na jesieni 1830 roku dały się zauważyć przygotowania czynione z myślą o częściowej przynajmniej mobilizacji sił i wymarszu wojska Królestwa w stronę zachodu. Rewolucjoniści europejscy mieli więc doskonały powód, by wywołać ruch rewolucyjny na terenie Imperium, wznieść bunt przeciwko carowi, a w rezultacie odciągnąć uwagę i związać siły zbrojne Imperium w Polsce. Armia carska walcząc z Polską nie mogła w tym samym czasie być wykorzystywana, jako siła interwencyjna w zachodniej Europie.
Istnieje jeszcze jeden czynnik, który zaważył na wybuchu Powstania, który umyka w ogólnej ocenie sytuacji, choć jest dostrzegany przez co bardziej wnikliwych historyków. Głównym ogniwem spisku rewolucyjnego było środowisko podchorążych w warszawskiej Szkole Podchorążych, kierowane przez porucznika Piotra Wysockiego.
Nauka w szkole teoretycznie przewidziana była na dwa lata, wielu jednak podchorążych spędzało tam znacznie więcej czasu, powtarzając wciąż od nowa cały program nauczania. Powodem była mała ilość etatów oficerskich w pułkach armii Królestwa. Nawet po promocji na podporucznika szanse na awans były minimalne – oficerowie dowodzili plutonem przez dziesięć lat, wciąż nosząc te same epolety na ramionach. Wyższa kadra dowódcza pochodziła z armii Księstwa Warszawskiego, byli to ludzie, którzy w czasach wojen napoleońskich przeskakiwali w ciągu paru lat o kilka stopni w awansach, robili błyskawiczne kariery. Teraz jednak byli syci wojaczki, zadowoleni ze swego statusu – pełnili ważne funkcje dowódcze, otrzymywali pensje, chodzili w glorii bohaterów. Pamiętali również tragiczną wyprawę Napoleona na Moskwę i to, że nawet „Bóg Wojny” nie zdołał pokonać Imperium carów. Młodzi oficerowie i kandydaci na oficerów byli faktycznie zablokowani w swym dążeniu do kariery – jedynym sposobem na powtórzenie „przyspieszenia napoleońskiego” było wywołanie rewolucji i wojny.
Ciekawym, choć jeszcze słabo zbadanym obszarem są wpływy innych państw, głównie Prus i Wielkiej Brytanii na wywoływanie nastrojów rewolucyjnych w królestwie tak by realizować własne interesy geopolityczne rękoma i krwią Polaków.
Ocena Powstania
Chociaż samo powstanie 1830 roku weszło do kanonu bohaterskich zrywów narodowych i w szkole na ogół nie zastanawiamy się nawet nad jego celowością – to warto jednak popatrzeć na bilans i zadać sobie pytanie – czy opłacało się walczyć, jako reprezentanci cudzych interesów (wolnomularskich, pruskich, angielskich i nie wiadomo jeszcze jakich)? W wyniku przegranego Powstania Królestwo utraciło znaczną część autonomii, świetną armię, miało mnóstwo zabitych i rannych, jeszcze więcej ludzi udało się na emigrację. Pełnej suwerenności nie wywalczyło, a stan końcowy był gorszy od początkowego.
Może warto by nasi przywódcy pamiętali o tej historycznej lekcji i kierowali się w swej polityce kalkulacją interesu narodowego, a nie romantycznymi porywami serca.
Fot. Marcin Zaleski, Wzięcie Arsenału
Fot. Horace Verneta, Polski Prometeusz
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Większość przytoczonych tutaj ocen, to oczywiście wierutne bzdury. Po pierwsze, wywrócenie dawnego porządku nie było celem Powstania Listopadowego samym w sobie. Przypominam, że to właśnie dawny porządek sam sobie jest winien swojej późniejszej śmierci, ponieważ... stary porządek dokonał rozbiorów Polski! W sposób oczywisty i ewidentny można więc powiedzieć, że nie byłoby Powstania Listopadowego, gdyby nie było rozbiorów. Skoro jednak stary porządek zdecydował się na rozbiory, no to w takim razie nowy porządek zdecydował się na powstanie. Coś za coś. Jest akcja, to jest i reakcja - podstawa socjocybernetyki. Jeśli dawne ustroje nie zdawały sobie sprawy, że taka właśnie będzie reakcja, to znaczy, że dawni królowie byli durniami i bardzo dobrze, że ich ustrój upadł (co nie znaczy, że zachwalam nowe porządki). Tak więc do czasu Powstania Listopadowego możemy mówić o walce z zaborcami w kontekście odzyskania niepodległości. Dopiero po roku 1831 ruchy rewolucyjne w Polsce obrały znacznie bardziej radykalny kierunek i coraz śmielej zaczęły mówić nie tylko o odzyskaniu niepodległości, ale też o przerwocie ustrojowym (tzn. obaleniu monarchii i wprowadzeniu demokracji). Winni demokracji i wszystkich jej chorób, są więc - paradoksalnie - monarchowie i monarchiści, bo to oni swoją głupotą i rozbiorami doprowadzili co gorętszych patriotów do ostateczności i postawieniu przez nich zdecydowanego (i skutecznego, niestety) oporu. Kościół bezczelnie też popierał rozbiory - przydałoby się więc dokonać rozbioru Kościoła, żeby poczuł na własnej skórze, jakie to fajne i przyjemne być pod zaborami. Tak więc to nie masoni są przyczyną całego zła, ale ci, którzy masonów do reakcji sprowokowali, czyli durni albo despotyczni monarchowie. Przypominam, że wrogość masonów do monarchii i Kościoła nie wzięła się z sufitu, ale miała jakieś swoje konkretne przyczyny. Jakie - to temat na inną dyskusję. Druga rzecz - autor miał ocenić (sam tak napisał na początku) długofalowe skutki Powstania Listopadowego, a tymczasem ocenił jedynie skutki krótkofalowe (ograniczenie autonomii, likwidacja uczelni, armii etc.), a one są mniej ważne od skutków długofalowych. Skutki falowe są pozytywne, tzn. zaborów już nie ma (a przynajmniej nie takie jak wtedy), Polska powróciła na mapy i dzisiaj nikt (poza Żyrinowskim) już nawet nie rozważa rozbiorów Polski, bo wie, że skończyłoby się to tym samym, co w XIX wieku, tj. całą serią powstań listopadowych, butnów, rewolucji, fermentu i - last, but not least - śmiercią tego, kto by takich rozbiorów dokonał. Polska sobie trwa (choć III RP trwać nie powinna), i raczej nie ma takiej opcji, by zabory powróciły. Dzięki Powstańcom Listopadowym właśnie. I to jest zasługa, której nie można nie brać pod uwagę.
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńTo nie są bzdury.
Choć zdaje sobie sprawę, że dla przeciętnego Polaka, wychowanego na literaturze romantycznej, ceniącej zryw zbrojny (najlepiej przegrany) jako wartość samą w sobie, dla Polaka po kursie państwowej szkoły, tezy zawarte w moim tekście brzmią jak bluźnierstwo. Nie zmienia to jednak faktu, że tezy te są prawdą. Nie oczekuję, że wszyscy ta prawdę przyjmą.
Kila spraw w punktach:
- ruchy rewolucyjne w Polsce obrały radykalny kierunek już na długo przed I Rozbiorem, wolnomularstwo pracowicie przygotowywało grunt pod przemianę społeczną, demontując tradycyjne filary staropolskiego społeczeństwa. Postać ministra Kostki-Potockiego jest jednym z wielu przykładów.
- " Tak więc to nie masoni są przyczyną całego zła, ale ci, którzy masonów do reakcji sprowokowali, " - ależ masonów nikt nigdy do żadnej reakcji nie prowokował. Od początku swojego istnienia (przyjmijmy umownie Konstytucje pastora Andersona z 1717 roku) ruch ten sam podejmuje działania zmierzające do "ulepszenia świata" i żadna prowokacja nie jest im do niczego potrzebna.
- Skutki długofalowe zostały opisane w tekście - ogromne straty, kolejne powstanie po 30 latach startuje ze znacznie gorszej pozycji z wiadomym rezultatem, Polska zapada się na kilkadziesiąt lat w jeszcze głębszy niebyt. Owszem, pamięć o Powstaniu była jakimś łącznikiem świadomości dla Polaków, niemniej twierdzenie, że skutkiem długofalowym Powstania był koniec zaborów (po prawie 100 latach) jest bezzasadny. Nie ma tu żadnego związku.
- " Polska powróciła na mapy i dzisiaj nikt (poza Żyrinowskim) już nawet nie rozważa rozbiorów Polski, bo wie, że skończyłoby się to tym samym, co w XIX wieku, tj. całą serią powstań listopadowych, butnów, rewolucji, fermentu i - last, but not least - śmiercią tego, kto by takich rozbiorów dokonał. Polska sobie trwa (choć III RP trwać nie powinna), i raczej nie ma takiej opcji, by zabory powróciły" - powiem tak - gratuluje optymizmu i dobrego samopoczucia, szczerze życzę, by ta optymistyczna wizja się pełniła. Naprawdę. Ja tej wizji zwyczajnie nie podzielam, polityka to stan ciągłego ruchu, twierdzenie, że nigdy już nie dojdzie do rozbiorów Polski jest może krzepiące, ale trochę bezpodstawne. Słabość była od zawsze zachętą do agresji, czego doświadcza Ukraina, państwo z nami sąsiadujące nie zaś kraj na drugiej półkuli. . My w chwili obecnej jesteśmy również bardzo słabi.
Nie oczekuję zgody z moimi słowami, proponuję dla ćwiczenia umysłu zapoznać się na przykład z tezami zawartymi przez p. Brauna w jego wykładzie
Ciekawy punkt widzenia
https://www.youtube.com/watch?v=9fyhYWxX3dE
Marcin Bąk