niedziela, 31 sierpnia 2014
1 Września – memento dla Polski, memento dla świata
Marcin Bąk
Wprawdzie klasyk zwykł był mawiać, że historia powtarza się tylko jako farsa, to jednak można dostrzec w dziejach ludzkości pewne stale powracające dominanty. Dzień 1 września, początek 2 wojny światowej nie bez przyczyny został przywołany niedawno w wystąpieniu premiera Tuska – „nie wiadomo, czy polskie dzieci pójdą 1 września do szkoły”.
Wojna nie wybucha z dnia na dzień. Jak twierdził największy europejski teoretyk wojskowości, gen. Carl von Clausewitz, wojna jest kontynuacją polityki tyle tylko, że prowadzoną innymi metodami. Nie inaczej było z wybuchem II wojny. Poprzedzała ją seria decyzji, fatalnych decyzji podejmowanych zarówno przez zachodnich aliantów, Wielką Brytanie i Francję, jak i przez polską klasę polityczną. Mój mistrz i nauczyciel w dziedzinie historii najnowszej, prof. Paweł Wieczorkiewicz, twierdził, że podział na I i II wojnę jest podziałem nieco sztucznym. Należy mówić o Wielkiej Wojnie XX wieku, podczas której dochodziło do rozejmów, zawieszeń broni i odwracania sojuszy.
Po 1918 roku Niemcy czuły się nie tyle przegrane co upokorzone, szukały możliwości odegrania się na swoich prześladowcach. Na podatny grunt padły hasła początkowo skromnego działacza narodowosocjalistycznego Adolfa Hitlera, który rozbudził sentymenty Niemców, marzenia o wielkości, o zdobyciu nowej przestrzeni życiowej. W krótkim czasie po dojściu Hitlera do władzy, całkowicie legalnym i demokratycznym dodajmy od razu, dla części polityków europejskich stało się jasne, że wojna jest kwestią czasu.
W Europie Zachodniej panowała jednak psychoza „okopów lat 1914 – 18” i hasła pacyfistyczne by „nie rozdrażniać Niemców”, „dać Hitlerowi czego żąda”, „zachować pokój za wszelką cenę”. Pokoju za wszelką cenę zachować się nie da. Winston Churchill na wieść o dalekich ustępstwach poczynionych na rzecz III Rzeszy w Monachium miał powiedzieć – „Mieli do wyboru wojnę lub hańbę. Wybrali hańbę, a będą mieli wojnę”.
Polska – pierwsza ofiara
Sytuacja geopolityczna Polski była fatalna. Z jednej strony ZSSR Stalina czyhający na sposobność do „wyzwolenia” Europy, z drugiej rosnąca w siłę III Rzesza. W 1938 roku Niemcy uważnie sondowały zachowanie Polski w sytuacji nadchodzącej wojny. Czy jeśli Hitler uderzy na Francję, Polacy wykonają zobowiązania sojusznicze i zaatakują Rzeszę od tyłu. Okazało się że Polska, zgodnie z zasadami honoru, ale wbrew swoim interesom, zamierza przystąpić do wojny i jak twierdzi dziś sporo historyków, tą postawą politycy polscy podpisali wyrok śmierci na II RP. Hitler nie mógł rozpoczynać wojny z Zachodem mając za plecami Polskę.
Kampania wrześniowa była kampanią przegraną jeszcze zanim padł pierwszy strzał i to nawet nie ze względu na dysproporcję sił – ilość żołnierzy, czołgów i samolotów. Wystarczy popatrzeć na mapę z 1939 roku by zorientować się, że siły polskie znalazły się w półokrążeniu jeszcze przed wojną, mając wojska niemieckie na północy, zachodzie i południu (Słowacja). Stan, o którym większość strategów może marzyć, niemieccy sztabowcy dostali na tacy. Swój wkład we wrześniową klęskę II RP miało też uderzenie sowieckie 17 września, choć był to przysłowiowy „gwóźdź do trumny” – bitwa została przegrana przez Polskę wcześniej. Swoistym curiosum są słowa Naczelnego Wodza, marszałka Polski Edwarda Rydza – Śmigłego skierowane do żołnierzy na wieść o wkroczeniu bolszewików – „do sowietów nie strzelać”…. Obce państwo napada na Polskę, fakt, że przegrywającą już wojnę z innym sąsiadem, a naczelny dowódca wojska nakazuje nie walczyć…Sami to oceńcie.
To są podstawowe przyczyny polskiej klęski wrześniowej, nie zaś zacofanie wojska. Armia nie była wcale zła, kawaleria, często przedstawiana jako symbol zacofania, miała swoje odpowiedniki w innych krajach, także Wehrmacht posiadał jednostki kawalerii. Polska kawaleria walczyła we wrześniu bardzo dobrze, wbrew mitom nigdy nie atakowała konno czołgów. Wdrażany był plan modernizacji armii, motoryzacji kawalerii, rozbudowy lotnictwa, przerwany przez wojnę. W tak niekorzystnych warunkach, przy dużej dysproporcji sił Polacy walczyli najlepiej jak mogli, w kilku miejscach odnosili nawet lokalne sukcesy, jak choćby w pierwszej fazie bitwy nad Bzurą (pod Sochaczewem ciężkie straty w walce na bagnety poniósł, po spotkaniu z polską piechotą, pułk SS LSAH Adolf Hitler), skutecznie walczyła polska kawaleria z niemiecką bronią pancerną już 1 września pod Mokrą, dobrze sprawiła się jedyna w pełni zorganizowana jednostka zmotoryzowanej kawalerii – 10 Brygada dowodzona przez Stanisława Maczka.
Cudów pilotażu dokonywali nasi lotnicy, latający na kompletnie przestarzałych myśliwcach PZL – P11 byli w stanie walczyć i zestrzeliwać znacznie szybsze i lepiej uzbrojone myśliwce niemieckie, słynne Messerschmitty Me 109 i 110, samoloty legendy, będące później postrachem alianckich skrzydeł. Skutecznie walczyły też pierwsze formacje komandosów, choć nie używano jeszcze tej nazwy – były to oddziały Dywersji i Lotniczy Oddział Szturmowy. Te wszystkie drobne sukcesy nie mogły odmienić ostatecznego wyniku czyli klęski jaką Polska poniosła w wyniku wojny.
Wojna i nowe rozdanie kart
Wrzesień 1939 roku zapoczątkował serię walk, które przeorały świat, pochłonęły miliony ludzi, poprzesuwały granice. Zwycięzcą został bez wątpienia Stalin i to on zdaniem niektórych historyków był najbardziej zainteresowany wybuchem wojny we wrześniu. Jakie konkluzje można wyciągnąć z wydarzeń przed 70 laty? No cóż, decyzje podejmują w polityce politycy, ale konsekwencje ich decyzji ponoszą zwykli ludzie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze nie na temat, obraźliwe i naruszające zasady kultury wypowiedzi będą usuwane.