poniedziałek, 8 września 2014

Dzień dobry!

Marta Dzbeńska-Karpińska


Kiedy byłam dzieckiem nie do pomyślenia było nie pozdrowić nauczycielki, sąsiadki, czy innej znajomej dorosłej osoby tradycyjnym Dzień dobry! Zwrot ten pobrzmiewał na podwórku, w szkole, przed kościołem i na ulicy. 20 lat temu, kiedy moje najstarsze dziecko rozpoczęło przedszkolną edukację Dzień dobry! trzymało się jeszcze jako tako. A potem zaczęło się jego dość szybkie konanie i gdy córka trafiła do liceum, miało się całkiem źle. 10 lat temu średnie dziecko zaczęło uczęszczać do przedszkola - dodam, że doskonałej placówki prowadzonej przez siostry zakonne – a ja wraz z moim Dzień dobry! znalazłam się w zdecydowanej mniejszości. Mało kto witał się wchodząc do szatni. Potem niektórzy rodzice przyjęli strategię pozdrawiania tylko rodziców dzieci z tej samej grupy. Niewielu, opatrzywszy się trochę, zaczęło szerzej stosować to pozdrowienie: w i przed przedszkolem, a nawet w kościele! Ale byli i tacy, którzy przez całe lata konsekwentnie udawali, że nie rozpoznają codziennie widzianych twarzy…

Państwowa podstawówka mojego średniego przyniosła nowe doświadczenia. Tutaj Dzień dobry! albo Cześć! między rodzicami dzieci z naszej klasy było na porządku dziennym. Za to dzieci przestały rozpoznawać znajomych dorosłych – zarówno rodziców innych uczniów, jak i nauczycieli. Nawet dzieciaki, z którymi znaliśmy się od przedszkola przeszły tajemniczą metamorfozę i omawiane pozdrowienie zniknęło z ich słownika. Jak już któreś mnie powitało w ten sposób, to długo i mile wspominałam tę wyjątkową przygodę.

Na naszym podwórku dorośli się pozdrawiają. Co do dzieci, to niektóre mówią Dzień dobry!, a inne udają, że nie poznają więc się nie witają. I to mimo starania rodziców, którzy zwracają im na to uwagę. Sama mam problem: dwoje starszych dzieci używa zwrotów grzecznościowych, w tym tego powitania, a najmłodszy 7-latek nie używa. Mimo „kazań”, dobrego przykładu w domu i niewątpliwej inteligencji własnej… Zachodzimy w głowę, jak to się stało. Bo mamy z mężem swoje podejrzenia dlaczego Dzień dobry! ma się dziś tak źle: społeczeństwo jest rozczłonkowane, ludzie migrują, są zapracowani i zagonieni, nieufni względem siebie, bo więzi społeczne zostały naderwane przez lata komunizmu i skutecznie zrujnowane przez podziały III Rzeczypospolitej.

Teraz obaj synowie poszli do nowej szkoły. Katolickiej. Witamy się Szczęść Boże! Żegnamy się Do widzenia. Jest nas dość mało. Trudno się po jakimś czasie nie zacząć rozpoznawać. A dzieci… Dzieci potrafią pozdrowić nawet nieznajomego dorosłego! Nie wiem, jak to się dzieje. Może, tak jak było dawniej, szkoła tego wymaga i …potrafi wyegzekwować? Może tutaj też zdarzają się jakieś „kazania”? Od dawna znamy prawdę o tym, że „dobry przykład ponad wykład” – teraz będziemy mieli zmasowany dobry przykład, więc mamy nadzieję, że najmłodszy chwyci temat i wreszcie zacznie się witać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze nie na temat, obraźliwe i naruszające zasady kultury wypowiedzi będą usuwane.