piątek, 11 października 2013

W namiocie, z krewetką w buzi – niemowlak w Afryce

Sylwia Jabs


Rozmowa z Łukaszem Wierzbickim (podróżnikiem, autorem książek dla dzieci), który w czerwcu 2011 roku wraz z żoną, Klaudią, i siedmiomiesięcznym synkiem, Jonaszem, wyruszył w pięciotygodniową podróż przez Namibię śladami Kazimierza Nowaka – polskiego podróżnika, reportera, fotografa, który samotnie przemierzył Afrykę.

Kto był szefem wyprawy, pan czy żona?

Od początku zapowiadałem, że liderem drużyny będzie Jonasz. Było oczywiste, że będziemy musieli dostosować się do niego. Priorytetem były jego drzemki, pory karmienia, wygoda, bezpieczeństwo i komfort polegający na przebywaniu w miejscach z dostępem do wody. Jonasz świetnie się w tej roli spisał.

Podróżował pan konno. A Jonasz?

Byliśmy pięć tygodni w Namibii, z czego dwa tygodnie to był etap konny, by przypomnieć wszystkim, że Kazimierz Nowak był przyjacielem zwierząt. Jonasz wsiadł na konia razem ze mną, na chwilę, do zdjęcia. Wraz z mamą, jechał mechanicznym koniem z wypożyczalni samochodów.

Czy wzięli państwo zapas słoiczków dla synka?

Wybierając się gdzieś z niemowlakiem, nie można ryzykować. Byłem w Namibii dwukrotnie. Wiedziałem co i gdzie można kupić. Klaudia bardzo wcześnie zaczęła proponować Jonaszowi normalne jedzenie. Zamiast papek jadł to co my: owoce, warzywa, pieczywo. W wieku siedmiu miesięcy jadł banana, pomarańcze, kawałek bułki, pizzy. W Namibii próbował krewetek i biltongu (suszonego mięsa antylopy kudu).

Jak wyglądały państwa noclegi?

Noce w Namibii są bardzo chłodne. Temperatura schodzi w okolice zera. Byliśmy przygotowani na noclegi w namiotach. Jonasz wspaniale przesypiał noce i budził się w doskonałym humorze.

Jak reagowała miejscowa ludność na widok Jonasza, noszone przez pana na piersiach?

Zrobiliśmy furorę. W Afryce mężczyźni nie opiekują się dziećmi. Gdy maszerowałem z Jonaszem w nosidełku po ulicach, dziewczyny i kobiety machały do nas, uśmiechały się. Podchodziły i mówiły wprost, że dajemy piękny przykład, że mężczyzna też może opiekować się dzieckiem, że to nie musi być domena kobiet.

Wcześniej podróżował pan sam albo z żoną. Czy wyprawa z siedmiomiesięcznym synkiem była trudna?

Zawsze wiedzieliśmy, że będziemy podróżować z dziećmi, nawet małymi. Namawiam by nie bać się ruszać w świat z dziećmi. Jest to ogromna radość przede wszystkim dla dzieci, bo są razem z rodzicami, chłoną te wrażenia. Nawet jeśli nie będą pamiętać, co widziały, to zapamiętają, że było wspaniale i rodzice byli z nimi cały czas.

Foto: Łukasz Wierzbicki

Napisz do autorki: sylwia.jabs@kierunekrodzina.com

2 komentarze:

Komentarze nie na temat, obraźliwe i naruszające zasady kultury wypowiedzi będą usuwane.