piątek, 4 kwietnia 2014

Książka, którą należy wycofać ze sprzedaży


Sylwia Jabs


O seksie bez antykoncepcji wiem dużo, ale może coś uszło mojej uwadze, więc sięgam po książkę Marty Brzezińskiej-Waleszczyk "Wszystko co chcecie wiedzieć o seksie bez antykoncepcji ale boicie się zapytać".

I rzeczywiście, wywiady przeprowadzone przez autorkę, wprawiły mnie w zdumienie.

Okazuje się, że metoda NPR Aleksandrze F. sprawia problem już od czterech lat. Matka trojga dzieci - wszystkich zaplanowanych, jak sama podkreśla - "tych metod w ogóle nie rozumie", chociaż mąż tłumaczył i wytłumaczył i nauczyli się kiedy była w ciąży z pierwszą córą, to "musiałaby tę metodę studiować latami, najlepiej na oddzielnym kierunku", żeby się jej nauczyć. To ja już nie wiem, problem jest z metodą czy z kobietą ją stosującą?

Chyba jednak z kobietą stosującą, o czym przekona mnie za chwilę druga Aleksandra G., żona drugiego Mateusza, która skończyła I stopień kursu dla nauczycieli NPR i jak podkreśla "ma fachową wiedzę na ten temat". (A we wstępie autorka podkreślała, że nie znajdę w Jej książce "rozmów z małżeństwami zajmującymi się instruktażem naturalnych metod, bo to nie byłoby fair". Ma Pani rację, to nie fair, że już na początku wpuszcza Pani czytelnika w maliny!)


Od fachowca dowiaduję się, że metoda jest skuteczna i Aleksandra G. nie ma w tej kwestii żadnych obaw. Moja radość krótka jest, bo parę wersów dalej ta sama p. instruktor dochodzi do przekonania, że "może nie jest to stuprocentowa skuteczność, ale porównywalna ze skutecznością najlepszych tabletek". Zaczynam się niepokoić, ale za chwilę juz wszystko jasne: jednak to nie metoda "zawiodła tylko czynnik ludzki", który nie uczył się dokładnie albo nie trafił na profesjonalistów.

Według Eweliny NPR jest pomocne "kiedy chcemy odłożyć poczęcie na później albo w ogóle już nie mieć dzieci". Zaczyna się robić interesująco. Czyżby Wydawnictwo FRONDA swoją publikacją promowało NPR jako "katolicką antykoncepcję"? Także Agata i Michał przyznają, że "nie przykładają się do NPR, bo chcą mieć dzieci".

Oczywiście wszyscy rozmówcy zgodnym chórem mówią o otwarciu na życie i zaufaniu Panu Bogu.

Aleksandra F. zaufanie tłumaczy na przykład podejmowaniem współżycia w dni niepłodne, a jeśli mimo to "Pan Bóg obdarzy dzieckiem, to przecież dlatego, że On ma lepszy plan!" albo sobie poradził.
Aleksandra i Mateusz G. też ufają Panu Bogu, ale decyzję o poczęciu zostawili Mu dopiero "po urodzeniu drugiego dziecka. Przynajmniej na razie". Skoro wcześniej decydowali sami, to przecież teraz też mogą zmienić zdanie.

A otwarci na życie są jak najbardziej. Tylko nie wiadomo z jakiej przyczyny tak im przeszkadzają wielodzietni i osoby nie stosujące NPR. Na jakiej podstawie Aleksandra F. twierdzi, że ufność Bogu jest ściśle związana ze stosowaniem NPR? I skąd wniosek, że poczęcie dziecka bez korzystania z NPR jest "ślepym uprawianiem seksu"? Natomiast Mateusz F. w tym samym kontekście wspomina o bezmyślnym robieniu "tego" i byciu "maszyną do produkowania dzieci". W tym miejscu, także należy przywołać wstęp Marty Brzezińskiej-Waleszczyk, w którym utyskuje na pojawiające się z automatu niewybredne żarty i komentarze dotyczące wielodzietności.

To fragmenty obok których trudno przejść bez komentarza.

Jeśli jednak czytelnik wytrwa do końca, przedrze się przez powtarzające się pytania i wątpliwości autorki (wiem, że wywiad to najprostsza forma napisania książki, ale mogła Pani zadać sobie więcej trudu - tak, pamiętam, że suknia ślubna, kwiaty, lekcje tańca, a potem "słomiany wdowiec" - i ciekawiej zredagować materiał), to dotrze do wisienki na torcie - rozmowy z dr Ewą Ślizień-Kuczapską.

Dopiero w ostatnim rozdziale odnajdzie odpowiedzi na nurtujące pytania:
czym jest NPR?
dlaczego to nie jest metoda antykoncepcyjna?
czym się wyróżnia NPR jako styl życia zgodny z płodnością?
że NPR nie wypływa z religii a z ekologicznego podejścia do życia,
w jaką pułapkę mogą wpaść małżeństwa stosujące NPR?
że "dziecko jest zawsze darem",
"wcale nie jest czymś dobrym, jeśli nieustannie ogranicza się współżycie w okresie płodnym",
"że ubodzy są ci, którzy tylko raz albo dwa mieli szansę być ze sobą w okresie płodnym".

Oprócz wspaniałej rozmowy z dr Ewą Ślizień-Kuczapską są jeszcze wywiady z Małgorzatą i Tomaszem Terlikowskimi oraz Agatą i Michałem Baranami. Tylko, że one ze stosowaniem NPR (poza częścią wypowiedzi Małgorzaty Terlikowskiej) mają niewiele wspólnego. Dotyczą otwartości na życie, licznej rodziny i dzieci, które są cudem. Jednym słowem są nie na temat, bo w niniejszej publikacji autorka pragnęła pokazać, że "rezygnacja z antykoncepcji wcale nie musi być równoznaczna ze skazywaniem kobiety na niemalże permanentny stan bycia w ciąży".

Proponuję Wydawnictwu FRONDA by wycofała tę książkę ze sprzedaży, chyba że zamiarem było obrzydzenie ludziom NPR-u. Natomiast wywiad z dr Kuczapską powieliła w milionie egzemplarzy i rozdawała za darmo. W ten sposób zrehabilituje swoją pomyłkę, jaką było wydanie omówionej książki.

Recenzja długa, ale zapewniam, że lektura publikacji Marty Brzezińskiej-Waleszczyk znacznie bardziej męcząca.


Napisz do autorki:
sylwia.jabs@kierunekrodzina.com

13 komentarzy:

  1. Gdzie tu sie lajkuje? Kilknalbym z pare razy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki. Dokładnie to samo zdanie mam na temat tej książki.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pani Sylwio, ma Pani prawo nie podzielać zdań tych małżeństw, ale krytykowanie ich świadectwa jest nieprofesjonalne.
    A jeśli coś już chce Pani wycofywać ze sprzedaży to może biografie Jacykowa..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy to jest jakaś? Jakie znowu świadectwo? Szkolne? Książka nie krytykuje żadnego świadectwa, proszę o czytanie ze zrozumieniem, a nie odnoszenie wszystkiego do swoich wierzeń!

      Usuń
    2. Czy to jest jakaś sekta miało być i oczywiście recenzja krytykuje a nie książka krytykuje.

      Usuń
  4. Pani Sylwio, nie podoba się Pani npr w ogóle czy sposób w jaki mówi sie o nim w tej książce?

    OdpowiedzUsuń
  5. Moje zastrzeżenia kierowane są pod adresem książki, jej sposobu zredagowania, a tym samym sposobu przekazania informacji o NPR: http://www.kierunekrodzina.com/2014/04/sylwia-jabs-moja-recenzja-ksiazki-marty.html

    Jedynym rozdziałem wartym lekturym (o którym wspominam w dyskutowanej recenzji) jest rozmowa z dr Ewą Ślizień-Kuczapską, która dokładnie naświetla samą metodę oraz mówi o pułapkach grożących małżeństwom. Nauczenie się samej metody to nie problem, ale stosowanie jej przy jednoczesnym otwarciu na życie to już inna bajka. I można o tym przeczytać właśnie w tej rozmowie. Wielka szkoda, że została ona umieszczona na końcu książki, wiele małżeństw nawet do niej nie dotrze.

    OdpowiedzUsuń
  6. W katolickim małżeństwie jest obowiązek rozumnego planowania dzieci w swoim małżeństwie, do tego służy NPR, jest to zalecenie KK i należy się do tego stosować. Kto nie posługuje się rozumem w planowaniu liczby dzieci bez względu na warunki w jakich żyje, to ma grzech nieodpowiedzialności i powinien się z tego spowiadać. Kto nie chce regulować liczby poczęć w małżeństwie bez względu na trudna sytucję ekonomiczną czyli nie chce używać rozumu, który dał Bóg) grzeszy brakiem odpowiedzialności, gdyż świadomie nie chce posługiwać się Bożym darem oraz świadomie skazuje dzieci na życie w biedzie.

    Jeśli kogoś stać finansowo i lokalowo, to niech sobie płodzi potomstwo bez ograniczeń ale niech potem nie oczekuje pomocy od innych, nie lata do MOPSu i nie oczekuje na "szlachetne paczki" na święta oraz na litościwe odstąpienie mebli. Kto spłodzi dużo dzieci - niech zarabia na nie sam, nie oczekuje faworyzowania od społeczeństwa, niech sam wykarmi, ubierze i wykształci te dzieci.

    POdsyłam artykuł:
    "Ile dzieci w katolickiej rodzinie"

    http://www.oaza.pl/cdz/index.php/odpowiedzialne-rodzicielstwo/252-ile-dzieci-w-katolickiej-rodzinie.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A któż to tak nienawistnie pisze o rodzinach wielodzietnych, które czasami potrzebują pomocy?
      Człowieku, czy nie wiesz że warunki życiowe są zmienne? Że rodzina, która żyła w dobrobycie, która zdecydowała się na większą ilość dzieci, mogła finansowo podupaść, przez miliony czynników, i popaść w biedę? I musi 'latać do mopsu, oczekiwać 'szlachetnych paczek oraz litościwego odstąpienia mebli'?

      Usuń
    2. "Nienawistnie?" Nie zauważam żadnej nienawiści w poprzednim poście. Przede wszystkim każdy ma rozum i trzeba umieć przewidywać pewne fakty, co wcale nie jest trudne, łatwiej popaść w biedę z gromadką dzieci niż z 1 dzieckiem czy z dwójką, więc po co mieć tyle dzieci i ryzykować biedą? Wystarczy obejrzeć niedawny reportaż o rodzinie z 8 dzieci jak w biedzie żyją i jak matka dzieci się wypowiada, ze "o zabezpieczaniu jakoś nie myśleli" bo "myśleli że będą perspektywy" no ale było tylko gorzej. W moim mieście ostatnio na szlachetne paczki to było chętnych dużo rodzin wielodzietnych właśnie, to świadczy o tym, że z gromadą dzieci trudno w Polsce poradzić sobie i trudno na nie zarobić i je utrzymać.

      Usuń
  7. Ta otwartość w NPR polega moim zdaniem po prostu na nie stosowaniu sztucznych barier i to wszystko. Czyli chemia nie-naturalność tak.

    Jeśli katolickie małżeństwo ma 1-2 dzieci i decyduje, że nie stać ich ekonomicznie i lokalowo na więcej dzieci , to może stosowac NPR do końca życia już tylko w celu odkładania poczęcia i jest to zgodne z nauką KK, pytałam sama kilku księży i to potwierdzili. Dodam jeszcze, że NPR jest bardzo skuteczny i jeśli współżyje się tylko w III fazie , to nie ma szans zajścia w ciążę. A termometru nie używa się wcale przez cały cykl, ja mierzę zaledwie tylko kilka dni w cyklu aby wyłapać skok temperatury.

    OdpowiedzUsuń
  8. Mnie się zdaje, że NPR jest trochę...nienaturalny. Nie pozwala w pełni doświadczać miłości w jej aspekcie seksualnym, tj. nie tylko fizycznym, ale też psychicznym i duchowym wtedy, kiedy kobieta najbardziej tego pragnie i potrzebuje, bo taką strukturę dał jej Stwórca. Wiem, że to pewna forma wyrzeczenia, jeśli nie możemy mieć więcej dzieci, ale czy to nie pozostaje bez wpływu na relacje?

    OdpowiedzUsuń
  9. Zgadzam się z tymi relacjami. Stosuję NPR od 10 lat. Problem stanowi to, że jeśli para nie może pozwolić sobie na więcej dzieci, to pozostaje na współżycie tylko III faza, a to jest moim zdaniem dla małżeństwa za rzadko na seks i wtedy tworzą się trochę sztuczne bratersko-siostrzane relacje przez resztę cyklu. Poza tym czasem w jakichś trudnych momentach życia małżeństwo potrzebuje czasem zacieśnić relacje przez współżycie - a tu nie można, bo nie ta faza. Moim zdaniem problematyczne jest to, że KK nie dopuszcza innych form okazywania sobie czułości jeśli nie kończy się to pełnym współżyciem, przy NPR jest to problem. Teraz 10 lat po ślubie, to mamy już wypracowaną formę reakcji na różne bodźce ale przez początkowe lata to często biegałam do spowiedzi....w przeciwnym razie mielibyśmy już pewnie z 6 dzieci.....Dlatego NPR nie jest do końca łatwy do stosowania w praktyce a gdy ludzie mają wysokie libido to myślę, że NPR czasem nie jest możliwy dla niektórych małżeństw...

    OdpowiedzUsuń

Komentarze nie na temat, obraźliwe i naruszające zasady kultury wypowiedzi będą usuwane.