wtorek, 31 grudnia 2013

Jaki sylwester taki cały rok


Dominik Jabs

Co możesz robić w ostatnią noc w roku? Wypożycz klocki LEGO, najedz się wędzonej kiełbasy, zagraj w pokera, skosztuj napoju z ptasich gniazd i baw się dobrze!

W moim domu już do tradycji należy, że w sylwestra nasze menu uzupełnia jakaś oryginalna potrawa, (np. smażone w głębokim oleju chipsy z krewetek, szpek zawijany z fetą), coś czego nie je się co dzień. Podobnie jest z piciem: nie zachęcam do napojów aloesowych, mnie się to wciąż kojarzy z płynem do naczyń, ale polecam Old Jamaica Ginger Beer (taki karaibski kwas chlebowy ;-), waniliową Coca-Colę, a napój z ptasich gniazd, popularny w Chinach, podobnie jak zupa z ptasich gniazd, tylko dla odważnych...



A co z tą wędzoną kiełbasą? Zresztą chodzi o wszelkie wędzone polskie wędliny. Od 2014 roku Unia Europejska wprowadza restrykcyjne wymogi co do zawartości substancji smolistych. Jak się okazuje wiele polskich zakładów nie poradzi sobie z produkcją „zdrowszej” żywności i grozi im upadłość, więc jedzmy „na zdrowie” dla nich.

Dla każdego coś specjalnego
Dla kreatywnych – klocki LEGO. I taki sylwester pamiętam z połowy lat 90-tych. Teraz nawet nie trzeba mieć własnych zestawów. Firma Klockomaniak z Warszawy wypożycza te wyjątkowe zabawki nie tylko małym dzieciom. Jednak tworzenie z klocków to wiele godzin pracy w skupieniu i raczej w samotności, nawet, jeśli obok ktoś siedzi. Dlatego świetnym czasoumilaczem 31 grudnia, są gry planszowe. Ja przez kilka sylwestrów z rzędu próbowałem ograć żonę w Monopoly, a później w karty czy inne gry hazardowe...

Teraz, gdy dzieci są starsze (chociaż wciąż spać idą wcześnie), a szafa nie domyka się od planszówek, sylwestrowe granie zaczynamy wiele godzin przed szampańską nocą. I w niczym nie przeszkadza fakt, że gramy także w pozostałe dni roku.

Salon czy sala balowa
Powyższe propozycje oczywiście dotyczą sytuacji, gdy decydujemy się na tzw. domówkę, ale i to wcale nie znaczy, że naszego M, nie możemy przerobić na salę balową. Balony, serpentyny, wystrzeliwane konfetti, to wszystko jest w zasięgu ręki. Jeszcze tylko odpowiednia muzyka i jedziemy! Żeby tylko żona chciała się bawić, bo to nie zawsze takie oczywiste i czasami trzeba ratować się paczką wiernych kumpli. I jeszcze fajerwerki, do których w końcu przekonałem moją ślubną (do tych świecących, nie tych hałasujących).

W tym roku, po bardzo obfitych w gości świętach, Nowy Rok przywitam żoną (i śpiącymi za ścianą dziećmi), czyli romantyczna kolacja na słodko, z dobrą herbatą, Tokajem i niespodzianką. Spokojnie, szampan też będzie :-)

Fot. radiownet.pl
 
Napisz do redakcji:
redakcja@kierunekrodzina.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze nie na temat, obraźliwe i naruszające zasady kultury wypowiedzi będą usuwane.