niedziela, 17 listopada 2013

„Największy z cudów” – obowiązkowy dla dzieci komunijnych

Marta Dzbeńska-Karpińska

W niedzielny poranek wraz z mężem oraz synami – 12-latkiem i 6-latkiem – wybraliśmy się do kina na „Największy z Cudów”. Film ledwie wszedł na ekrany, a już z nich schodzi, więc nie mieliśmy wielkiego wyboru i trafiliśmy do Multikina. Ku naszemu ogromnemu zdumieniu nie załapaliśmy się na bilet rodzinny, ponieważ nie jest to film bez ograniczeń wiekowych, ale od 6 lat… 

Zdecydowaliśmy się na wersję 3D, więc zostaliśmy zmuszeni do odpłatnego wypożyczenia okularów (3 złote od pary), bo okazało się, że te, którymi dysponujemy na własność, nie pasują – Mulitikino ma swój odmienny system trójwymiarowych projekcji. W efekcie na bilety dla naszej czwórki wydaliśmy 126 złotych. Warto więc w miarę możliwości poszukać tańszego kina. Myślę też, że obraz robi równie mocne wrażenie w 2D.




Poza mediami katolickimi, parafiami i wspólnotami film nie jest nigdzie reklamowany. W samym Multikinie, obwieszonym dużymi bannerami promującymi różne produkcje dla dzieci i dorosłych, znaleźliśmy tylko jeden niewielki plakat „Największego z cudów” umieszczony z boku. Efekt takiej polityki marketingowej było widać: na sali miejsca zajęło 5 rodzin, czyli 24 osoby. Potem zaserwowano nam 25 minut reklam, a następnie 50-minutowy film.

„Największy z Cudów” przedstawia cud, jaki zdarza się nieustannie podczas każdej Eucharystii. Bohaterami filmu jest troje ludzi w różnym wieku i o różnym statusie społecznym oraz obarczonych różnymi problemami, którzy trafili w tym samym czasie do tego samego kościoła. Ich Aniołowie Stróżowie przeprowadzają swoich podopiecznych, a wraz z nimi i nas, przez tajemnice Mszy Świętej. Odsłaniają to co zakryte, wyjaśniają to co niejasne, pomagają zrozumieć jak wielkim darem dla nas jest Eucharystia.



W filmie spotkaliśmy Jezusa z obrazu namalowanego zgodnie z widzeniem św. Faustyny Kowalskiej i Matkę Bożą z Guadalupe. Poszczególne obrazy zostały zaczerpnięte z widzeń mistyków, głównie współcześnie żyjącej w Boliwii Cataliny Rivas. Nie przeszkadzała nam bardzo wyraźna południowoamerykańska poetyka opowieści. Nasz – ruchliwy i psotny – młodszy syn oglądał film w wielkim skupieniu. Kobieta siedząca za mną połykała łzy.

Co do samego filmu mieliśmy z mężem tylko jedno zastrzeżenie: raziła nas animacja jak z gier komputerowych sprzed lat. Naszym zdaniem to wyraźna słabość w dobie, gdy możliwości budowania realistycznych obrazów są już dużo, dużo większe. Ale dzieciom – ku naszemu zdumieniu – to nie przeszkadzało.



Kiedy wracaliśmy do domu zapytaliśmy chłopców czy „Największy z Cudów” pomoże im teraz w przeżywaniu Mszy Świętej. Odpowiedzią było zdecydowane gromkie „Tak” z tylnego siedzenia, pod którym i my z mężem się podpisujemy. Myślę, że to najlepsza recenzja.

To film zdecydowanie wart zobaczenia, który powinien być obowiązkowy dla dzieci przygotowujących się do I Komunii Świętej i ich rodzin.

Więcej informacji o filmie na www.najwiekszyzcudow.pl

Dorosłym gorąco polecam książeczkę „Tajemnica Mszy Świętej. Świadectwo Cataliny Rivas.”

Napisz do autorki:
marta.karpinska@kierunekrodzina.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze nie na temat, obraźliwe i naruszające zasady kultury wypowiedzi będą usuwane.